Dziś postanowiłam pokazać jeden z moich pierwszych mebli malowanych farbami Annie Sloan. Jest to stylizowana bieliźniarka, z płyty mdf.
Przyznam, że po samodzielnym pomalowaniu właśnie tego mebla fascynacja farbami Annie Sloan rozbudziła się we mnie na całego i trwa nieprzerwanie do dzisiaj.
Wiele razy powtarzałam, jakie zalety mają farby Annie Sloan – że są bardzo wydajne; że świetnie kryją; że można nimi malować każdą powierzchnię; że nie trzeba tracić czasu na specjalne przygotowanie mebla zdzierając wcześniejszy lakier. Farba ma jeszcze jedną, niemierzalną zaletę. Mianowicie dzięki niej rozbudzają się w człowieku PASJE tworzenia, zmieniania, kreacji.
Gdy po kilku latach pracy w banku postanowiłam odejść z etatu, po to, by otworzyć swoją firmę, malować meble i pracować ze starociami, miałam wrażenie, że moi rozmówcy patrzą na mnie jak na kogoś z innej planety. Teraz wiem, że dobrze zrobiłam. Każdego dnia odczuwam ogromną radość i satysfakcję z tego co robię, a farby Annie Sloan pozwalają mi realizować potrzebę tworzenia czegoś nowego.
Ale powracając do naszego mebla. Bieliźniarka od początku zauroczyła mnie swoim kształtem i filigranową budową. Zresztą nie tylko mnie, bo przez kilka miesięcy ciszyła oczy osób odwiedzających naszą pracownię. Aż w końcu ktoś pokochał ją miłością tak mocna jak moja i bieliźniarka zagościła w prawdziwym domu.
Chciałam, aby mebel nabrał lekkości, dlatego wybrałam dla niego kolor ciepłej bieli, czyli Chalk Paint Original. Jest to biel z kroplą koloru kremowego. Po wyschnięciu farby zrobiłam na rantach, krawędziach oraz ornamentach delikatne przetarcia papierem ściernym o numerze 180. Następnie całość wywoskowałam jasnym woskiem Annie Sloan Soft Wax Clear.
Voila! Praca skończona!
Tak mebel wyglądał przed metamorfozą…
a tak po…
Zachęcam do próbowania swoich sił, do odnajdywania swoich pasji. A malowanie bardzo uspokaja, daje satysfakcje, spróbujcie sami.
Miłego malowania!